poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 4

Siłą wpycha swoje ciało do kontenera, czując odpychający zapach zgniłych owoców. Oprócz tego czuje coś jeszcze... mdły, odrażający smród rozkładającego się ciała, który dosłownie odbiera Shailene szanse na oddychanie. Powinna to sprawdzić? Nie, raczej nie. Ale ciekawość wygrywa, rozkazując jej rozglądać się w poszukiwaniach źródła smrodu. Ciemność jest jedynym co może dostrzec. Ale ona wie, że ktoś tam jest... martwy ktoś
Zamyka oczy i przykłada dłoń do ust. Klapa od kontenera zaczyna się poruszać, gdy ktoś próbuje ją otworzyć. Shailene wydaje z siebie głośne westchnięcie, kiedy zauważa twarz Deana, uśmiechniętego od ucha do ucha. W jej głowie wojuje tylko jedna myśl.
-Zabiłeś ich? - pyta, a w jej słowach rozbrzmiewa nadzieja. Kto by pomyślał, że ona - Shailene Roudins, dziewczyna, która unikała tej nocy jak ognia, zamykała się w swoim pokoju, nie chcąc nawet myśleć o setkach zabitych - chcę pomścić swoją miłość i przyczynić się do śmierci jego morderców. Jej entuzjazm robi również wrażenie na chłopaku, którego postanowiła nazwać Dean. 
-Dwóch z nich, kobieta zdążyła uciec. - odpowiada zgodnie z prawdą. - Widzę, że ci zależy... - dodaje ze swoim krzywym uśmiechem, jaki Shai zwykła widzieć na jego pomalowanej twarzy. 
-Zabije ją dla ciebie - mówi w końcu, sprawiając, że Shailene spogląda na niego, jakby obiecywał jej nowy dom czy podróż dookoła świata. Uśmiecha się delikatnie, nie mogąc uwierzyć, że on naprawdę chcę zrobić jej przysługę. Kolejną już, swoją drogą. 
Zanim szatynce udaje się mu podziękować, on już beznamiętnie popycha ją do przodu. Nie zwraca jednak uwagi na jego gwałtowność, ponieważ jest zbyt podekscytowana. Myśli o nim. O dobrych rzeczach, jakie chce dla niej zrobić... a co najważniejsze: dlaczego? Jeszcze ponad godzinę temu była przekonana, że zabije ją z zimną krwią, ale on tego nie zrobił. Jakby tego było mało, chcę zabić kobietę, która zabiła ważną dla Shailene osobę. Nie powinno mu na tym zależeć. 
Kiedy zbliżają się na miejsce, Dean wyrównuje kroku z szatynką, trzymając kurczowo jej ramie, jakby bał się, że za chwile się wyrwie. Dziewczyna próbuje ukryć ból jaki jego ręka wywiera na jej ramieniu. Jednocześnie jest również przerażona, że za chwilę zabije człowieka. Przygląda się chłopakowi, który wyprzedza ją o kilka kroków i podchodzi do ceglanej ściany, dotykając jej, jakby czegoś szukał.
Wykłada jedną z cegieł i spogląda na Shailene, chcąc ujrzeć jej reakcje. Szatynka jest pod wrażeniem, widząc klamkę, która przykryta była jedną z cegieł. Dean otwiera drzwi, które są tak dobrze zamaskowane, że nikt nie może o nich wiedzieć. Oboje wchodzą do środka, w którym panuje irytująca ciemność. Chłopak łapie jej ręce od tyłu, jakby chciał założyć jej kajdanki i prowadzi przez długi korytarz, podśpiewując pod nosem jakąś dobrze sobie znaną piosenkę.
Z daleka rozlegają się głosy, śmiechy i muzyka. Ktoś najwidoczniej dobrze się tam bawi. Wchodzą do pokoju. Shailene spogląda na wszystkich po kolei.  Para całująca się na kanapie, jakby nie widzieli świata poza sobą, kolejna na fotelu na przeciwko nich. Trójka mężczyzn rozmawia, śmiejąc się w niebo głosy. Jakiś facet bawi się swoim ogromnym pistoletem, a obok niego kolejny próbujący przekrzyczeć muzykę. Kiedy dziewczyna chcę spojrzeć na ostatniego, siedzącego na dużym fotelu i palącego papierosa, czuje rękę na swoim karku i ktoś rzuca nią o ziemie. 
Upada na dywan, a wzrok wszystkich obecnych w pokoju skupia się tylko na niej. Muzyka cichnie. Shailene przewraca się na plecy i podpierając na rękach, spogląda zawiedziona na Deana. A więc ją oszukał? Chłopak uśmiecha się, zakładając sobie broń na karku. Jego uśmiech jest specyficzny - jakby drwiący, jednocześnie zdenerwowany i szczęśliwy jak dziecko, które dostało zabawkę, ale mimo przerażająco pomalowanej twarzy, atrakcyjny. 
-I to mi się podoba, Justinie - mówi ktoś zza jej pleców, jednocześnie dając możliwość Shailene nadania mu prawdziwego imienia. To Justin. Justin. Może nie jest ładniejsze od Deana, ale na pewno pasuje o wiele bardziej. 
Chłopak denerwuje się, posyłając groźnie spojrzenie zbliżającemu się do nich facetowi. 
-Bez nazwisk, kurwa - warczy, przez swoje zaciśnięte zęby. Mężczyzna nic sobie nie robi z jego zdenerwowania, zamiast tego podchodzi do Shailene, przyglądając jej się dokładniej. Zbliża się do niego kolejny, znacznie młodszy facet i podaje mu broń. Jest o wiele większa i bardziej skomplikowana od tej, którą trzyma Justin. Imponuje swoim rozmiarem.  
Szatynka kątem oka spogląda w stronę Justina, chłopak zauważywszy ją, unosi jedną brew i przygląda się całemu zajściu. Zaczyna rozumieć. Musi to zrobić, teraz. Ostrożnie sięga do pistoletu, który zdołała schować za paskiem i przełyka głośno ślinę. Nie chcę tego robić. Mężczyzna naładowuje magazynek. Czasu jest coraz mniej. Zbiera się na odwagę i wyciąga dłoń przed siebie. Wzrok tego człowieka zatrzymuje się na niej. Dziewczyna oddaje strzał, ale pudłuje. Strzela więc ponownie, raz za razem. Nie zauważa dwóch facetów, stojących niedaleko, którzy od razu rzucają się po broń. Justin postanawia jej pomóc, więc zanim łapią pistolety, strzela w nich. Nie pudłuje ani razu, a Shailene przestaje strzelać i skupia swój wzrok na Justinie. Następna osoba szykuje się do strzału. Brązowooki strzela w jego nogę. 
Uśmiecha się spoglądając na zwijającego się z bólu, młodego mężczyznę. Stawia kilka kroków w jego stronę, znajdując się tuż nad nim. 
-A szkoda, lubiłem cię - jęczy, jakby naprawdę nie chciał tego robić. Przerywa swoją grę aktorską, strzelając mu w głowę i odwraca się do reszty. Wszyscy są tak przerażeni, że nawet nie zamierzają reagować. Przyglądają się Justinowi, widocznie zaskoczeni jego „zdradą”. Shailene czuje ból w klatce piersiowej, ale jednocześnie jest szczęśliwa, że udało jej się to przeżyć. 
-Ta dziewczyna ma przeżyć do końca tej nocy... możecie spróbować mi pomóc lub przeszkodzić. Ale ostrzegam, zanim wybierzecie drugą opcje, zastanówcie się trzy razy - ostrzega, kiwając bronią w te i wewte. W pokoju zapada ciszę. 
Słodkie. Pokręcone, ale słodkie, myśli Shailene skupiając swój wzrok na nim. 
-Chcesz ją zabrać na zewnątrz? - kpi jedna z dziewczyn, stojąca z rękoma zaciśniętymi na klatce piersiowej. Shai spogląda w jej stronę, unosząc brwi. Wygląda jak jedna z tych dziewczyn, których należy szukać przy autostradach. Czerwone włosy, odsłonięty brzuch oraz piersi i naprawdę bardzo krótkie spodenki. Przypominają bardziej bieliznę, ale przecież nie powie tego na głos.
-Masz lepszy pomysł? - Justin wydaje się być zirytowany. Dziewczyna nie odzywa się już nawet słowem. 
-Nie możecie mnie po prostu odprowadzić do... 
-Nie, nie mamy na to czasu - przerywa jej. Nie wydaje się być pozytywnie nastawiony do żadnej osoby w pokoju, więc Shailene decyduje się po prostu siedzieć cicho i wykonywać jego polecenia. Mimo to, ma wrażenie, że to będzie jeszcze długa noc. Kiedy zabiła tego mężczyznę, Justin przejął pałeczkę i teraz to jego wszyscy muszą słuchać. Najwyraźniej jemu to nie odpowiada.  
Wszyscy zaczynają zbierać najlepsze bronie, jakie mają w zapasie i wychodzą przed budynek. Shailene stara się trzymać jak najbliżej Justina. Czuje, że tylko jemu może w pewien chory sposób zaufać. Może i jest mordercą, ale w końcu to właśnie on uratował ją od pewnej śmierci. 
Brązowooki prowadzi, a reszta idzie za nim. Wydaje się doskonale wiedzieć dokąd zmierza. 
Idą jedno za drugim, a zanim skręcą w kolejną ulicę upewniają się, że jest pusta. Są ostrożni, ale to nie wszystko... oni wiedzą co robią, znają się na tym i zapewne nie zabijają tylko w ramach zemsty. Każdy z nich jest na swój sposób przerażający, ale również inny. I może Justin naprawdę okazał się mieć serce, oferując jej pomoc, ale reszta wcale taka nie jest. Zapewne chcą ją zabić, ponieważ to ona jest przyczyną śmierci ich „szefa” czy kimkolwiek był zabity przez nią człowiek. 
Idzie, wpatrując się w chodnik i nie czując się na sile, by spojrzeć choćby przed siebie. Kilka kroków przed nią idzie Justin, wyraźnie pogrążony w misji dotarcia na miejsce, a zaraz za nią idzie reszta. Jest ich siedmiu, góra dziesięciu. Każdy z nich bada ją wzrokiem, nie próbując nawet ukryć zainteresowania jej osobą.
Nie patrzy przed siebie, więc nie widzi również zatrzymującego się Justina. W efekcie wpada prosto na jego plecy, odbijając się od nich, a próbując złapać równowagę odchodzi dwa kroki do tyłu. Jej oddech jest przyśpieszony. Justin odwraca się i spogląda na nią dziwnie, starając się nie roześmiać. 
Shailene jest śmieszną osobą, szczególnie w tej sytuacji. Jest tak przerażona, że nie rozumie nawet co dokładnie się dzieje, słowa docierają do jej głowy dopiero po kilku minutach, a najmniejsze spojrzenie zawstydza ją, sprawiając, że musi ukryć swoją twarz za gęstymi włosami. Ale oprócz tego, ta noc obudziła w niej coś czego nie było w niej dotychczas... chęć zemsty. Irytujące uczucie, które nie może czekać. Ponieważ chcę to zrobić tej nocy. 
Blondyn podchodzi do drzwi i puka do nich, uśmiechając się pod nosem. W domofonie odzywa się spokojny, cichy głos kobiety. Dobrze mu znany głos, którego nie słyszał już przecież przez tak długi czas. 
-Zgadnij kto to, Makayla - ton jego głosu zmienia się. Ciche szarpnięcie w odpowiedzi, a drzwi zostają otworzone przez drobną blondynkę, z włosami związanymi w kucyka. Ma na sobie piżamę składającą się z krótkich spodenek i bokserki. Staje przed grupą ludzi, a wszyscy natarczywie badają wzrokiem jej zgrabne ciało. Wygląda naprawdę dobrze, jest umięśniona i ładna. 
-Justin? - unosi brwi do góry z zaskoczeniem. 
-Kim ona jest? - pyta jedna z dziewczyn stojących za Shailene. Dziewczyna ma ogromną ochotę by obrócić się i sprawdzić, kto „szepcze” tak głośno, jednak jej wzrok jest zbyt mocno przywiązany do Justina.
-Justin ma z nią jakąś niedokończoną sprawę - odpowiada inny głos, tym razem męski. 
Blondyn słyszy to i uśmiecha się na tę grę słów. 
-Przyszedłem po zemstę, suko - odpowiada sprawiając, że dziewczyna zaczyna się wycofywać. Ale jest za późno, zdążyła już otworzyć drzwi, niemalże dając Justinowi pozwolenie na zamordowanie jej. Chłopak niemal natychmiast rzuca się na nią, przywierając ją do ziemi całym sobą. Spogląda w jej oczy, układając swoje ręce wygodnie na jej szyi i poddusza ją.
Makayla wije się pod nim, szarpie, próbuje krzyczeć i zepchnąć blondyna z siebie. Usiłuje walczyć o choć kilka oddechów więcej, lecz siła jaką dysponuje brązowooki jest niepodważalna. Jeśli on nie chce jej tego dać, nikt tego nie zrobi. A on uwielbia bawić się życiami. Szczególnie tymi należącymi do osób, które skrzywdziły go w przeszłości. Ona nie chcę umrzeć, nie chcę zostawić rodziny, nie chcę pozwolić swojej przeszłości przyjść i odebrać jej tak ważny dar jakim jest życie. Szkoda tylko, że nie może tego powiedzieć na głos. Rozbawiłaby Justina. 
Oczy blondynki zaczynają się zamykać i choć wciąż stara się walczyć, brak powietrza nie daje jej do tego prawa. Wtedy jednak ktoś atakuje jeszcze niedoszłego mordercę dziewczyny. Drobne ręce uderzają w jego plecy i próbują odciągnąć go od ofiary. To automatycznie rozdrażnia chłopaka. A kiedy on jest rozdrażniony, sprawy nie mają się za dobrze.
Odwraca się do tyłu i mrozi wzrokiem Shailene, która nie chcę dopuścić go do zabicia Makayli. 
Justin reaguje szybko, łapiąc jej dłoń i wykręcając na tyle mocno, że ciało dziewczyny upada na ziemie. Nikt nie komentuje zajścia, natomiast wszyscy obserwują je bardzo dokładnie, będąc jednocześnie zaskoczonym odwagą Shailene. Teraz doskonale widać, że nie wie z kim ma do czynienia. Jemu się nie przerywa i wie to każdy. Chłopak puszcza Makayle, która zaczyna płytko oddychać, i wdrapuje się na Shailene przygważdżając jej ramiona do chodnika. Jego złość nasila się z minuty na minutę. Łapie obie dłonie dziewczyny i przyciska je mocno, chcąc słyszeć ból szatynki. On chcę słyszeć jak krzyczy z bólu, chcę zobaczyć to w jej oczach i na jej twarzy. 
-Makayla, co się dzieje? - wszyscy obecni są w stanie usłyszeć głos starszego mężczyzny, dochodzący z domu. Po chwili słychać już tylko krzyk i odgłosy kroków. Brązowooki odwraca się w stronę faceta, który nachyla się nad swoją umierającą córką, i wyciąga pistolet zza paska spodni. Oddaje dwa strzały, a następnie celuje w stronę blondynki. Jeden strzał wystarcza, by pozbawić ją życia. Nie jest to jednak sposób, w jaki chciał to zrobić.
-Lekcja numer jeden. Nie przerywasz mi, nigdy! Nie ważne czy zabijam człowieka czy czytam książkę, nie masz prawa do odrywania mnie od tego co robię. Mogę cię teraz, kurwa, pozbawić życia w sposób, w jaki chciałem zabić ją, ponieważ to jest coś co lubię robić - jego głos jest stanowczy, przepełniony jadem i złością. 
I dostaje to czego chcę. Strach, który paraliżuje ją od czubka głowy do stóp. Przerażenie i ból. Kto by pomyślał, że nie musiał nawet się starać, a ona już trzęsła się jak galaretka. 
Wtedy na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Wpatruje się jeszcze w nią, obserwując jak jej głowa powoli unosi się do góry i dół. To jest ten moment, w którym ona uświadamia sobie, że wcale nie zależy mu na uratowaniu jej życia. Wolałby ją zabić, ale nie robi tego, co nie oznacza, że nie może tego zrobić. 
Dziewczyna powtarza w głowie jego słowa: Nie przerywasz mi! i już nie zamierza tego robić. 
_______
Najpierw chcę wam ogromnie podziękować za 16 komentarzy, naprawdę nie wiecie jak miło jest wiedzieć, że aż tyle osób zadało sobie trudu, jakim jest skomentowanie mojej pracy. Planowałam dodać rozdział wcześniej, ale miałam za dużo spraw na głowie, więc nie miałam nawet, kiedy go sprawdzić. 
Chcę jeszcze wyjaśnić kilka spraw, mianowicie: niektórym z was nie podoba się, że akcja rozwija się tak szybko. I całkowicie to rozumiem, natomiast nie mogłam postąpić inaczej, ponieważ ten „jeden dzień” będzie trwał przez kilka rozdziałów, a nie chciałam przeciągać tego tak długo, że w dwudziestym rozdziale wciąż czytalibyście o tej nocy. Rozdziały, które teraz dodaje są podobne do filmu, na którym się wzoruje, ponieważ stworzyłam tą historie na podstawie filmu, co nie oznacza, że tak będzie do końca. Zresztą, wkrótce sami się przekonacie;) 

21 komentarzy:

  1. Mogłabym wiedzieć na jakim filmie kochana się wzorujesz>

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;) czekam na nowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, według mnie akcja aż tak szybko się nie rozgrywa, jest perfekt.;3 Czekam na nn rozdział.:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Akcja rozgrywa się idealnie! Shailene w końcu wie, jak ma na imię 'Dean' . Podziwiam ją za odwagę, ja na jej miejscu nie rzuciłabym się na pomoc tej dziewczynie. Czekam na następny rozdział, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy następny rozdział ?
    PS To jest zajebiste

    OdpowiedzUsuń
  7. SUPER !!!!! CZEKAM NA NEXT !!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nic nie odgrywa się za szybko :o wszystko jest idealne! Ciekawi mnie czy Justin będzie z nią utrzymywał kontakt po tej nocy, ale chyba raczej na pewno tak ;P rozdział trzymający w napięciu tak jak poprzednie :) życzę weny i do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest niesamowite! Kocham to ff!

    P.S Zapraszam do mnie http://thegame-justinbieber.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ja tam się cieszę że akcja się tak szybko rozwija :D Niesamowite opowiadanie !

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak dla mnie jest super! Chociaż nie oglądałam tego filmu!

    OdpowiedzUsuń
  12. Dopiero zaczęłam czytać Twoje opowiadanie i muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem. Dziewczyno cudownie piszesz, nie mogę się do niczego przyczepić i mam nadzieję, że za parę lat będę w stanie Ci dorównać :))
    Czekam na następny, na pewno będę stałą czytelniczką ;))
    Życzę dużo dużo weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Piszesz pięknie, proszę nie przestawaj hahahah, nie mogę doczekac się rozdziału, caluski ;**

    OdpowiedzUsuń
  14. O masakra, mega!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem pod ogromnym wrazeniem to jest swietne :* pozdrawiam i zycze weny xx

    OdpowiedzUsuń
  16. To opowiadanie jest inne niż wszystkie.Pierwszy raz się z takim czymś spotykam i dobrze,bo czasem trzeba przeczytać coś innego.Podoba mi się to.Czekm na następny. @vampsmyloves_

    OdpowiedzUsuń